Pieśni miłosne
Kwiaty więdną na jesień,
Nie płacz turkusowa pszczoło;
Chociaż rozstajesz się z ukochaną,
Nie jest to powód do płaczu.
Skoro niesiesz w ofierze
Rozkwitły kwiat malwy,
Zabierz i mnie do świątyni,
Młodą, turkusową pszczołę.
Choć idę do lamy
Z prośbą o prowadzenie,
Nie potrafię zapomnieć o ukochanej.
Serce ciągle ucieka do niej.
Oblicze lamy, mimo że nad nim medytuję,
Nie pojawia się w moim umyśle,
Oblicze ukochanej, mimo że nad nim nie medytuję,
Pojawia mi się ciągle.
Gdybym podążał za świętą dharmą,
Tak jak gonię za oblubienicą,
Wtedy w tym życiu i w tym ciele,
Osiągnąłbym oświecenie.
Z blaskiem uśmiechu i bielą zębów
Spoglądała na tłum w gospodzie,
Lecz kąciki jej oczu
Widziały twarz młodzieńca.
Lassem lub sidłami
Złapiesz klacz pędzącą w górach,
A przewrotnej kochanki
Nie złapiesz nawet magią.
(Choć przecież chodzi tu po ziemi,
A nie fruwa w chmurach.)
Gdy jestem w Potali
Siedzę na lotosie,
A gdy w Lasie lub Szol,
Rozpusta nie tylko w mych myślach i głosie.
Hej biały żurawiu
Użycz mi swych skrzydeł.
Nie udam się daleko,
Powrócę z rejonu Litang.
Strzała dosięgnęła celu,
Ostrze wbiło sie w ziemię.
Spotkałem ukochaną
I serce śpiewa, nie drzemie.
Wierzba pokochała wróbelka,
Wróbelek zadurzył się w wierzbie,
I nawet jastrząb złym okiem
Miłości nie przerwie.
Hałaśliwa papugo,
Zamknijże swój dziób.
Drozd w wierzbowym gaju
Piosenkę zaczął już.
Tłumaczenie z języka tybetańskiego: Jakub Szukalski
Interpretacja liryczna: Janek Magdziorz