Wstęp
Książka ta zawiera wstępne omówienie podstawowych praktyk odnośnie medytacji i świadomości w nawiązaniu do życia współczesnego Ameryki. Przez ponad siedem lat udzielałem swoim uczniom wielu tego typu nauk, a ostatnio zaproponowano, bym podzielił się swoimi pogladami z szerszym audytorium. Tematy z niektórych rozdziałów pokrywają się w pewnej mierze ze sobą, ale powtórzenia te mają na celu ugruntowanie podstawy dla rozwinięcia głębszego zrozumienia.
Mimo iż przedstawione tutaj idee i praktyki sa szczególnie zorientowane na ludzi Zachodu, opieraja się one oraz wskazują na istnienie różnych stopni i ścieżek tradycji buddyjskiej utrzymywanej przez linię Ningma.
Pierwszy i najważniejszy temat podkreślany przez buddyzm dotyczy bezpośredniego stosunku do życia - szczerego badania swojego doświadczenia - bez ograniczeń powodowanych przez małostkowe czy sentymentalne wyobrażenia. Każdy człowiek musi rozpoznać podstawowe problemy i walory życia, tak, by mógł obrać właściwy kierunek. Osoba z poziomu Hinajany rozpoznaje, że nietrwałość i frustracja są znamiennymi cechami życia, z którymi musi szczerze postępować i uczciwie je zwalczać. Rozumie, że każdy musi przejąć odpowiedzialność za pokonanie frustracji oraz pielęgnowanie tych cech, które są najważniejsze dla realizacji siebie jako istoty ludzkiej. Zamiast biernie błagać o zbawienie z czyichś rąk, powinien dokonać samodzielnego wysiłku.
W Mahajanie taka dojrzałość i realistyczne nastawienie jest uzupełniane skupieniem się na współczuciu dla innych i głębokim zrozumieniu natury zjawisk. W Mahajanie dzięki wglądowi odkrywa, że każde doświadczenie, jakiekolwiek by nie było, ograniczające czy frustrujące poszarza świadomość i dlatego nie należy szukać ucieczki przed nim. Z takiego wglądu w naturalny sposób wypływa współczucie dla innych, jako że nasze własne stanowisko nie wydaje się już tak bardzo ograniczone, niepewne czy frustrujące. Stajemy się bardziej zainteresowani trudnościami innych i stać nas na próbę niesienia im pomocy. Ponieważ ten rodzaj współczucia oparty jest na zrozumieniu, a nie na sentymentalnych projekcjach, jest on zasadniczo właściwy i pomocny.
Ażeby wyjść naprzeciw potrzebą i zdolnością różnych rodzajów ludzi, buddyzm rozwinął historycznie różne szkoły i nauki. Szkoły te - aby pomóc nam wyjaśnić problemy życiowe i doradzić jak się z nimi uporać, a także by pomóc nam nawiązać kontakt z głębokimi i wartościowymi aspektami naszego ciała i umysłu - wydoskonalił wiele medytacyjnych technik. Buddyjskie praktyki medytacyjne zawsze wiążą się z wymiarem praktycznym oraz podstawowymi siłami i właściwościami ludzkiego doświadczenia. I aby przejąć od podstawowych, wstępnych praktyk ku głębszemu medytacyjnemu doświadczeniu potrzebna jest silna podstawa i zrównoważona orientacja.
Dla tych, którzy gruntownie opanowali orientację nauk Hinajany i Mahajany, buddyzm tradycyjnie oferuje Wadżrajanę jako kontynuację i ścieżkę końcową. Wadżrajana nie jest ograniczona doktryną czy podejęciem, ale raczej ścieżką nie kończącego się rozwoju. Przekracza ona całkowicie wszystkie dualistyczne medytacje i wszelkie konceptualizacje. W Wadżrajanie życie widziane jest nie jako problem do rozwiązania, ale jako doświadczenie, które niesie nieskończone bogactwo i energię twórczą. Nic nie jest odrzucane czy tłumione, ponieważ praktykujący Wadżrajanę rozwija dostateczną umiejętność i wrażliwość by wejść w pożyteczny związek z wieloma aspektami całej egzystencji.Głęboka i wszechstronna mądrość nauk buddyjskich została przyniesiona do Tybetu z Indii w VIII w. przez Szantirakszitę i Padmasambhawę - największego mistrza nauk Wadżrajany tego okresu. Obaj nauczyciele są ściśle związani ze szkołą Ningma czyli Starymi - pierwszą z czterech szkół buddyzmu tybetańskiego.
Nauki Hinajany, Mahajany i Wadżrajany w całości zawarte są w szkole Ningma i są przedstawiane w formach, które są zarówno elastyczne, jak i zgodne z prawdą w najgłębszych intencjach i doświadczeniu każdej duchowej ścieżki. Tłumaczenia i komentarze szkoły Ningma, oparte na tekstach hinduskich, napisane zostały tak umiejętnie i z największą uwagą dla znaczenia każdego terminu i myśli, że po przełożeniu tych nauk na inny język, jak np. angielski, z łatwością nawiązują one do współczesnego życia i współczesnych koncepcji.
W Tybecie uczniowie szkoły Ningma utrzymywali kontakt z różnymi rodzajami ludzi - nie koncentrującymi się wyłącznie na klasztornej orientacji - a wśród mistrzów szkoły zawsze byli ludzie o zróżnicowanych osiągnięciach i stylach życia. Przedstawiając powyższe idee w Ameryce, próbowałem zachować ten swobodny i otwarty charakter nauk i dlatego mam nadzieję, że ta książka może przynieść ludziom o różnych poglądach i zainteresowaniach coś wartościowego. Chodziło mi głównie o to, by te rozważania pomogły ludziom ustalić właściwą dla nich ścieżkę rozwoju, tak by w tym trudnym świecie mogli sami troszczyć się o siebie. Moje wykłady nie prezentują intelektualnego czy specjalnie eleganckiego stylu, ale jak powiedział kiedyś jeden z moich nauczycieli: Jakież ma znaczenie wzniosła mowa, skoro tylko proste słowa mogą uczynić idee zrozumiałymi?
Tarthang Tulku
Nietrwałość i frustracja
Nietrwałość jest istotą naszej ludzkiej egzystencji. Jest cechą nie tylko naszego życia, ale dotyczy całego kosmosu - ze wszystkimi gwiazdami i planetami - jak również naszego ziemskiego otoczenia. Efekty przemijania możemy dostrzec obserwując powstawanie i upadek narodów, dzieje społeczeństw, dotyczy to nawet rynku papierów wartościowych. Nietrwałość przenika całą egzystencję. Możemy dostrzegać zmiany w naszym życiu, w życiu naszych przyjaciół i rodziny, lecz najbardziej niszczycielska zmiana - śmierć -zawsze nas zaskakuje.
W tym społeczeństwie niemal każdy lęka się śmierci - ale by w pełni docenić życie, musimy zwrócić się ku rzeczywistości. Przemijanie i śmierć są integralnymi częściami istnienia; urzeczywistnienie tego może wibrować w nas i wyrwać z letargu, bowiem dostrzegamy, że mim iż nasze życie jest nam bardzo drogie - nie trwa wiecznie. Urodzić się ludzką istotą to bardzo rzadki przywilej i ważne jest, byśmy docenili to swoje własne życie i wykorzystali tę sposobność.
Wraz ze zrozumieniem przemijania wiele aspektów życia, które zazwyczaj nas fascynowały, nie wydaje się być już tak pociągającymi. Stajemy się być zdolni widzieć poprzez nie i odkrywamy, iż nie są one naprawdę satysfakcjonujące. Łatwiej możemy wówczas pozwolić odejść naszym przywiązaniom i lękom, jak również opuścić swoją małą muszlę ochronną. Myślenie o przemijaniu życia budzi nas; uświadamiamy sobie, że teraz, właśnie w tym momencie naprawdę żyjemy!
Mimo to istnieje walka, ponieważ spostrzegamy, że pragniemy rzeczy, o których wiemy, że przyniosą ból czy frustracje.. Nasze nawykowe wzorce są bardzo trudne do pokonania i nawet gdy próbujemy je przełamać, zawsze zdają się pojawiać przeszkody - pragnienie i przywiązanie pchają nas do powielania tych samych destruktywnych schematów. Nasze emocjonalne potrzeby przyzwyczajają nas nie tylko do rzeczy materialnych, ale również w sposób bardzo subtelny przywiązują do własnej tożsamości. Nie chcemy utracić kontroli nad sobą, swoim otoczeniem, czy nawet nad innymi ludźmi. Ale dopóki jesteśmy przywiązani do swojej indywidualności i samo-wyobrażenia, trudno będzie nam ujrzeć te schematy życiowe, nie mówiąc już o ich zmianie.
Ponieważ istnieją pewne nastawienia i preferencje, które chcemy zachować, nieustannie wplątujemy się w trudne sytuacje i doświadczamy wewnętrznych konfliktów. Czasami potrafimy bez większych trudności porzucić ważne rzeczy - pieniądze, dom czy majątek. Ale przywiązania emocjonalne takie jak: przywiązanie do pochwały, zysku, przyjemności, uprzejmych słów czy niechęć uniknięcia nagany, straty, bólu i szorstkich słów - są bardzo subtelne. Są one poza fizycznym poziomem; tkwią głęboko w indywidualnej osobowości czy raczej samo-wyobrażeniu, i nie chcemy pozwolić im odejść. Mamy także pewne nastawienia i uprzedzenia, zazwyczaj ukryte, do których nawet nie chcemy się przyznać. Nasze przywiązania posiadają magnetyczną siłę przyciągania, która trzyma nas w jednym miejscu i więzi. Trudno powiedzieć, czy ta dominująca siła pochodzi z naszych przeszłych działań, z naszego lęku przed śmiercią, czy z jakiegoś innego źródła; nie możemy się jednak poruszyć - atakują nas więc wszelkiego rodzaju stresy i konflikty, tworząc jeszcze więcej frustracji i bólu.
Ludzie pragną iść na wojnę a nawet poświęcić swoje życie z tej przyczyny, ale nie potrafią porzucić przyczyn swojego cierpienia. Tajemnicą jest jak pewne psychologiczne fiksacje dominują w nas tak silnie, że nie jesteśmy w stanie ich porzucić - nawet gdy intelektualnie pojmujemy ból, który z sobą niosą. Pytamy samych siebie, dlaczego tak się dzieje? Dlaczego muszę tak ciągle trzymać się tych schematów i nawyków, tych postaw, tego specyficznego samo-wyobrażenia?
Możemy uważnie obserwować swoje postawy życiowe i w końcu zaakceptować fakt, że nawet najbardziej subtelna zachłanność i negatywność powoduje cierpienie. W miarę jak nasze zrozumienie i świadomość wzrastają, doceniamy doniosłość pracy poprzez kontrolę emocji, przywiązań i negatywności. Rozumiemy także, że ostateczne rozwiązanie przychodzi z wnętrza. Kiedy więc naprawdę uświadomimy sobie nasz wypełniony bólem stan, będziemy mogli zmieniać swoje najgłębsze postawy i umożliwi to pewien rzeczywisty postęp. Mimo iż często trudno jest nawet rozpoznać, co jest zdrowe, gdyż nasze otoczenie i codzienne doświadczenia są bardzo sztuczne, kiedy wreszcie zdecydujemy się działać zdrowo i zrównoważenie, nasze życie w naturalny sposób wpada w ten nowy schemat. Nie potrzebujemy nawet opuszczać swoich domów i rodzin, by przeprowadzić te zmiany - ponieważ zmiany owe są wewnątrz nas.
Zwykle uczono nas, że bycie uduchowionym jest równoznaczne z odrzuceniem tego świata. Lecz nawet uduchowiona osoba może żyć wygodnie, cieszyć się ze swojej pracy, opiekować rodziną i być szczęśliwą w społeczeństwie i w tym świecie. Uczono nas także, że nie powinniśmy być egoistami. Ale faktycznie troszcząc się o siebie możemy być egoistyczni - nie w egotyczny, zachłanny czy melancholijny sposób, lecz w sposób głęboko troskliwy - czyniąc swoje ciała i umysły tak harmonijnymi, jak to możliwe. Kiedy uważnie obserwujemy własne zmysły i uczucia, uczymy się akceptować i doceniać siebie i być otwartymi dla innych. Poprzez integrację i równoważenie swoich umysłów i ciał możliwe jest osiągnięcie wewnętrznego spokoju i radości, która jest miłością samą w sobie. Zazwyczaj jednak po prostu kontynuujemy naśladowanie tych samych negatywnych wzorców, rzadko znajdując zadowolenie, ponieważ tak naprawdę nie cieszymy się ani jedną daną nam chwilę. Często jest nam niewygodnie w teraźniejszości i czujemy się zmartwieni, ponieważ cokolwiek się wydarza zaskakuje nas. Trudno nam otwarcie czy bezpośrednio odnieść się do sytuacji. Problem polega na tym, że skupiając się na przeszłości czy przyszłości, nigdy w pełni nie docenimy teraźniejszości i dlatego nigdy naprawdę nie może ona nam dać satysfakcji. Stale oczekujemy, że w przyszłości będzie coś większego, lepszego, głębszego czy bardziej zadowalającego. Tak więc możemy nigdy nie być szczególnie szczęśliwymi czy zadowolonymi, ponieważ całe nasze życie złożone jest z niekończących się przygotowań: przygotowań do życia w rodzinie, romansów czy różnych rozrywek.
Nasz czas jest zwykle podzielony pomiędzy pracę i przyjemności. Faktycznie pracujemy częściowo, by przygotować przyjemność - zawsze z utęsknieniem oczekujemy rozrywek, weekendów czy wakacji. Ale czy znajdujemy prawdziwą przyjemność w tych rozrywkach? Czy są one rzeczywiście warte zachodu? Czy nie jest możliwe, byśmy nauczyli się wnikać do wnętrza i doceniać samych siebie, zamiast kontynuować wyglądanie spełnienia na zewnątrz siebie? Kiedy znajdziemy inspirację, otwartość i równowagę wewnątrz, wówczas nasze życie stanie się autentycznie szczęśliwe i warte zachodu - będziemy mogli wówczas znaleźć szczęście nawet w swojej pracy. Zamiast tracić energię i potencjał w bezużytecznych myślach i działaniach, zaczniemy działać konstruktywnie, ponieważ podstawą duchowej ścieżki jest rozwój w nas samych tego, co prawdziwie harmonijne, naturalne i pełne znaczenia. Zacząć możemy od akceptowania każdej chwili i cieszenia się nią, lecz większość z nas nie wie jak to zrobić. Cieszenie się życiem może być dla nas niezmiernie ważne, jednak zbyt często, gdy doświadczamy przyjemności, nasze umysły projektują zadowolenie w przyszłości, więc nasze życie staje się pełne pustych marzeń, które nigdy się nie ziszczają. Trudno jest zrealizować cokolwiek w teraźniejszości, kiedy umysł jest stale nakierowany ku pewnemu celowi w przyszłości.
Nie znaczy to, że powinniśmy unikać robienia rozumnych planów na przyszłość; znaczy to tylko, że musimy pełniej żyć w teraźniejszości. Kiedy próbujemy rozwinąć samych siebie w teraźniejszości, dojrzewamy ku swoim przyszłym celom tak długo, aż nie zostaną spełnione. Teraźniejszość w naturalny sposób prowadzi nas ku przyszłości, a przyszłość zmienia się zgodnie z tym, jak żyjemy w teraźniejszości. Gdy mamy zaufanie do tego, co robimy, wszystkie nasze działania są sensowne, wówczas nie tylko nasze codzienne życie, ale również nasze przyszłe żywoty będą zrównoważone i harmonijne.
Kiedy otwieramy się na nasze obecne doświadczenie, możemy uprzytomnić sobie, że właśnie teraz możemy cieszyć się życiem, właśnie teraz mamy ku temu okazję! Nie potrzebujemy być zbytnio zainteresowani przyszłością - teraźniejszość doprowadzi nas do przyszłości bez względu na to, co robimy. Ponieważ jednak, często nasza świadomość chwili obecnej jest przytępiona czy nie oczyszczona, wydaje się nam, że coś odbywa się w cieniu, poza naszą świadomością, a my po prostu dryfujemy i idziemy za tym. Tymczasem marnuje się czas i energia i możemy być nieświadomi tego, co wydarzyło się wczoraj, tego ranka czy nawet tego popołudnia; jesteśmy w dużej mierze nieświadomi, co wydarza się w naszym życiu. Kiedy myślimy o tym, możemy odkryć, że zasadniczo jesteśmy nieświadomi jak doszło do tego, że staliśmy się tym, kim jesteśmy dzisiaj. Kiedy byliśmy dziećmi, patrzyliśmy i rozmawiali w pewien sposób; w jaki sposób zmieniliśmy się? Trudno jest odtworzyć tę zmianę. Możemy prześledzić niektóre z doświadczeń, jakie przeszliśmy, ale zdumiewające jest, jak wielu rzeczy nie pamiętamy lub pamiętamy niedokładnie - gdyż jest to jak próba przywołania snu z ostatniej nocy. W ten właśnie sposób przeżywamy swoje życie!W pewnych obszarach naszego życia, gdzie motywuje nas samolubstwo, jak być może w pracy czy interesach, potrafimy być bardzo pilni, sprytni i mamy bardzo bystre umysły. Ale w innych obszarach życia brakuje nam celów, zamierzeń, dążeń i nasza świadomość wydaje się być bardzo zamglona czy chwiejna. Jesteśmy bezradni jak dziecko. Czyż o to nam chodziło? Ledwo uświadamiamy sobie to, co dzieje się wokół nas lub w nas, a czasami jesteśmy tylko nieco bardziej samowystarczalni aniżeli wówczas, gdy mieliśmy dwa latka. Często pracujemy i działamy w pewien sposób tylko dlatego, że tego się od nas oczekuje, bo w naszej pracy i wzajemnych związkach naśladujemy innych, ponieważ bardzo trudno jest podjąć decyzje własne, szczególnie gdy brakuje nam ogólnej perspektywy na życie. Nie przekonani, że to jest rzeczywistością, nie przebudziliśmy się jeszcze ku teraźniejszości i dlatego nie jesteśmy w stanie określić, co jest ważne i dlaczego to jest ważne. Po pewnym czasie możemy nawet przestać troszczyć się o to i po prostu zaniedbać wszystko..., ale w rzeczywistości nie rozwiązujemy problemów, tylko porzucamy je w depresji.
Istnieją dwa rodzaje porzucenia czy puszczania. Istnieje porzucanie przywiązań, oraz porzucanie z powodu trudności i rozczarowań. Osoba, która posiada wewnętrzną siłę i otwartość, porzuca zachłanność i przywiązanie i dzięki temu osiąga wolność i ufność. Ponieważ nie jest przywiązana do bycia kimś w określony sposób, lecz po prostu postępuje za prawdą, która znajduje się wewnątrz jej serca, żadna przeszkoda ani rozczarowanie nie może jej pokonać. Osoba, która porzuca, ponieważ nie potrafi kontrolować swojego życia czy radzić sobie - nie porzuca w pełni; utrzymuje pewną determinację do dalszej kontynuacji działania, ale nie posiada siły czy odwagi do walczenia ze swoimi skłonnościami - ulega po prostu wszystkiemu, cokolwiek się wydarza. Ponieważ nie jest w stanie porzucić swojej chwytliwości i negatywnych emocji, nie jest dla niej jasne, która droga jest prawidłowa, a która nieprawidłowa - cierpi więc w niezdecydowaniu. Mimo iż nie koniecznie przeżywa ból fizyczny, przechodzi cierpienie psychiczne - ból spowodowany niemożnością uchwycenia tego, czego pragnie. Opanowuje ją żądza doznania; jest ona wewnętrznie rozdarta.
Cierpienie nie pochodzi jedynie z bólu fizycznego - może ono mieć miejsce, gdy pewne postawy wewnętrzne nie są w równowadze czy harmonii. Gdy przeżywamy wielki konflikt czy poddani jesteśmy presji, podjęcie prostej decyzji może być bardzo trudne. Nasza świadomość może stać się tak ograniczona, że doświadczamy nawet luk w pamięci. Nawet gdy zdołamy podjąć decyzję, możemy cierpieć, jeżeli nie uzyskamy wszystkiego co mieliśmy nadzieję osiągnąć. A kiedy uzyskamy w czymś powodzenie, możemy stać się dumni i przywiązani do tego, następnie cierpieć z powodu lęku przed utratą tego. Możemy też stać się bardzo napięci, usiłując osiągnąć jakiś cel lub próbując zrealizować swoje nadzieje czy oczekiwania. Czujemy się sfrustrowani, ponieważ nigdy nie dostajemy dosyć tego, czego chcemy, czy to będzie pochwała czy miłość, osiągnięcie czy sukces. Nie ma znaczenia, w którą stronę się zwrócimy - istnieje konflikt i niezdecydowanie; jesteśmy między młotem a kowadłem i nie wiemy, którą drogą pójść.
Te niepewności tworzą stałe zaburzenia w nas i nasze umysły stają się jak wewnętrzne zegary, których wskazówki nieprzerwanie obracają się w koło, nigdy nie zatrzymując się, by wskazać czas. W rezultacie stajemy się niezdolni do podjęcia jakiejkolwiek decyzji, chodząc zupełnie zobojętniali, bez wyraźnych myśli czy kierunku; stajemy się po prostu bierni i niedbali w kręgu rozpaczy. W ten sposób możemy trwać bez końca.
Ponieważ nasze moce samoobserwacji nie są zwykle dobrze rozwinięte, często jesteśmy ślepi na własne cierpienie. Musimy być zdolni patrzeć wewnętrznie, by odkryć subtelności naszego obecnego doświadczania, a to okazuje się trudne do zrobienia. Dlatego być może łatwiej jest uczyć się z przeszłego doświadczenia, gdyż uczenie się z cierpienia, w chwili gdy się pojawia, nie jest łatwe, to jednak gdy ponownie przywołamy swoje uczucia z przeszłości, możemy czasem ujrzeć je z większą jasnością i obiektywnością.
Większość z nas przechodząc przez cykle stresów, nudy i niepokoju doświadcza w swoim życiu wielkiej ilości cierpienia. Usiłujemy uciec od tego cierpienia, lecz ono zawsze wraca. Kiedy jednak mamy siłę i odwagę głębiej spojrzeć w samych siebie, w swój ból, widzimy dziwny paradoks. Nawet gdy chcemy porzucić cierpienie, wydaje się, że nie jesteśmy gotowi - mocno się go trzymamy.
W końcu jednak stajemy się bardziej obeznani ze swoim bólem, możemy mocno postanowić, że nie chcemy więcej cierpieć. W tym miejscu puszczamy swoje cierpienie i budzimy się - jest to wewnętrzna przemiana, jasno widzimy głupotę niezliczonych tortur, jakie sobie stwarzaliśmy, Ta wewnętrzna przemiana jest prawdziwym procesem poznawania.
Większość czasu trudziliśmy się nad tym, jak zaakceptować to, co wydaje się być niekończącym się cierpieniem w tym świecie, a jednak cierpienie w pewnym sensie jest jednym z najlepszych nauczycieli. Poprzez wrażliwe obserwowanie schematów naszego bólu i cierpienia, możemy uczyć się rozumieć siebie fizycznie, emocjonalnie i mentalnie. Idee często mają niewielki związek z naszym życiem, ale odczuwanie i rozumienie bólu jest źródłem autentycznego uczenia się.
Frustracja i cierpienie prowadzą do głębokiego zrozumienia siebie i do urzeczywistnienia, że nie ma innej drogi ucieczki przed bólem jak tylko przejście przez niego, przekroczenie go. Kiedy mamy dobre samopoczucie, często nie jesteśmy nawet zainteresowani jakimś głębszym spojrzeniem - ale im więcej czujemy frustracji, bólu i pomieszania, tym pilniej szukamy drogi wyjścia. Cierpienie samo w sobie nie daje nam w ostateczności żadnych odpowiedzi, ale wewnętrznie może pchać nas ku przebudzeniu, ku rozpoczęciu medytacji, ku rozwinięciu naszej świadomości.
Cierpienie może być następnie widziane jako doświadczenie pozytywne, ponieważ daje nam sposobność przekształcania emocji i doprowadzenia nas bliżej wyzwolenia. Kiedy to urzeczywistnimy, możemy przebudzić się i znaleźć wewnętrzną siłę i energię, która będzie podtrzymywać nas każdego dnia przez resztę życia.
Jest takie tybetańskie porzekadło, że osoba, która nie pamięta o przemijaniu czy nieuchronności śmierci, jest jak królowa. W starożytnych czasach na dworach monarszych królowa musiała utrzymywać postawę pewności siebie, musiała dbać o swoją reputację i swoje samo-wyobrażenie. Lecz w sercu chowała wszelkiego rodzaju pragnienia i lęki odnośnie upodobań czy niezadowolenia króla, władzy, czy utraty swojej pozycji. Tak więc jej postawa była przede wszystkim pozorem mającym na celu ochronę siebie.
Podobnie, w zewnętrznym znaczeniu, możemy poświęcać swoje życie duchowej ścieżce, jednak w głębi wciąż możemy taić wiele pragnień - władzy, stanowisk czy pochwał. Nie pamiętamy o przemijaniu czy nieuchronności śmierci, tak więc nie jesteśmy w stanie ochronić się przed własnymi pragnieniami. Lecz gdy uświadomimy sobie nietrwałość naszego życia, możemy bardziej ochoczo, łatwiej przystosować się do wszelkich sytuacji, nie przywiązując się do nich, ani nie dając się ściągnąć przez nie w dół.
Kiedy kontemplujemy śmierć, możemy widzieć samą śmierć jako naturalne przejście - niekoniecznie zakończenie - ale kontynuację. W kategoriach czasu moment śmierci jest teraźniejszością, a nasze doświadczenie tego życia jest przeszłością. śmierć lub teraźniejsze doświadczenie jest zaproszeniem ku przyszłości, w żadnym wypadku nie zakończeniem. Dla tych, którzy są utalentowani w medytacji, śmierć widziana jest jako sposobność do osiągnięcia bardzo pięknego doświadczenia - a nawet wyzwolenia z wszelkiego cierpienia.
Jednakże większość z nas patrzy na śmierć raczej jak na stratę, nie jak na okazję - obawiamy się utraty naszego ego. Odczuwamy ten sam rodzaj lęku, kiedy porzucamy swoje przywiązania i nawykowe schematy; możemy być przerażeni lub pomieszani, ponieważ bez nich nie jesteśmy pewni kim jesteśmy. W tym czasie każde doświadczenie może być rzeczywiście świeże i nowe, ale możemy nie być przygotowani do życia bez naszych nawykowych osłon ego.
Kiedy utrzymujemy fakt naszej śmierci w umyśle, może to nam dać rodzaj ładunku - coś wewnątrz nas kołata, inspirując nas do zrobienia czegoś konstruktywnego z naszym życiem. Każdy moment staje się bardzo ważny. Uświadamiamy sobie, że niezależnie od tego jak dużo czasu pozostało nam do końca życia, jedną trzecią tego czasu prześpimy, musimy także jeść trzy posiłki dziennie, spędzać czas na rozmawianiu, pracy, zajmowaniu się problemami emocjonalnymi - i zestrajać wszystkie inne aktywności, które składają się na nasze życie.
Przy uważnym badaniu tego jak spędzamy swój czas, możemy zauważyć, że niewiele nam go pozostaje na wykorzystanie pozytywnej energii, by pomóc zarówno sobie, jak i innym. Dlatego ważne jest, byśmy ustanowili dla siebie strukturę czy schemat życia. Samodyscyplina jest podstawą, jeśli zamierzamy nauczyć się prowadzić konstruktywne życie, wolni od burzliwych emocji; negatywności i bólu.
Pomocnym jest także okresowo sprawdzać swoją koncentrację i świadomość. Ilekroć jesteśmy schwytani w fizyczny czy mentalny konflikt, możemy skupić się na nim, podgrzać go, wejść w jego centrum. Sposób w jaki reagujemy w takich sytuacjach jest dobrym wskaźnikiem siły naszej świadomości. Możemy być zdolni zachować wewnętrzny spokój w wielu okolicznościach, ale doświadczenie i przekraczanie wytracających z równowagi sytuacji może być trudne. Jednak bez tej zdolności nadal będziemy doświadczać wiele bólu i frustracji, nie tylko w tym życiu, ale także w okresie pośmiertnym. Mimo iż to życie dostarczyć nam może sytuacji trudnych do rozwiązania, stan po śmierci będzie daleko większym sprawdzianem naszej siły i świadomości.
Nawet jeśli uważnie obserwujemy siebie, nigdy nie możemy być pewni, kiedy umrzemy. Gdy udajemy się na spoczynek w nocy, nie możemy mieć pewności, że rano się obudzimy; kiedy wydychamy powietrze, czasem może się zdarzyć, że nasz oddech nie powróci. Nawet doznawanie przyjemności - picie, palenie, przyjmowanie narkotyków, czy przejażdżki samochodem - może być przyczyną naszej śmierci. I nawet zdrowa żywność nie zapewni nam wiecznego życia. Tak więc bardzo trudno jest przepowiedzieć, jak wiele życia nam pozostało.
Dlatego ważne jest, by teraz zacząć pracować nad harmonią i dobrą motywacją swojego życia, ponieważ kiedy się zestarzejemy, nasze zmysły osłabną..., oczy nie będą dobrze widziały, a smak nie będzie tak ostry. Może się zdarzyć, że od przyjaciół nie nadejdzie już odpowiedź, a z powodu naszego wieku społeczeństwo może nie bardzo zechce się nami zajmować. Dlatego może się okazać, że więcej nie będziemy się czuli częścią społeczeństwa. Bardzo rzadko teraz można zaobserwować przez dłuższy czas bliski kontakt młodego i starego człowieka - zwykle mają oni odmienne zainteresowania i energie; a skoro jest tu tak niewiele porozumienia, starsi pośród nas często stają się bardzo odizolowani i samotni. Ale każdy z nas będzie stary i nie możemy przed tym uciec. Czas płynie szybko i możemy głęboko żałować, jeśli przegapimy sposobność, jaką teraz mamy, sposobność uczynienia naszego życia sensownym. Dlatego często słyszymy starszych ludzi mówiących: chciałbym usłyszeć to dwadzieścia lat temu lub: zmarnowałem wszystkie te lata, a teraz jest za późno. Oczywiście nigdy nie jest za późno - ale nie wiemy, jak wiele czasu nam zostało. Więc dlaczego nie zacząć od zaraz?
Poglądy te mogą wydawać się bardzo proste, ale są one częścią długiej historycznej tradycji, która uczyniła życie ludzi wielu pokoleń sensownym. Od czasu do czasu pamiętamy o wdzięczności za to, że żyjemy i mamy sposobność wewnętrznego rozwoju. Co się tyczy frustracji i nietrwałości - możemy być wdzięczni za to, że są, by nas budzić. Istnieją trudności w naszym życiu, którym trzeba stawić czoło, ale kiedy jesteśmy mocni i ufni, zrealizujemy swój własny potencjał. Stopniowo możemy nawiązać kontakt z własną wewnętrzną świadomością i nabierać odwagi i zaufania we własne urzeczywistnienie.
Im więcej myślimy o wszystko przenikającej nietrwałości i braku głębszego sensu wszystkiego, czego pragniemy się trzymać, tym lepsze mamy zrozumienie naszych skłonności ku fascynacji i zachłanności. Odkrywamy wskutek tego, że nie ulegamy tak łatwo pomieszaniu i już nie jesteśmy chwytani tak szybko w to, co się kolejno wydarza. Możemy nawet doświadczyć całkowitego przestawienia hierarchii wartości w swoim życiu. W miarę jak zaczniemy zyskiwać większe zrozumienie i współczucie, nasze życie stanie się bardziej pogodne i pełne pozytywnej energii, która może być pomocą i inspiracją dla innych.
GEST RÓWNOWAGI - Psychologia buddyjska
A Guide to Awareness, Self-healing, and Meditation
przełożył: Karmą Trinle Gyamtso, Warszawa 1986