Wszystkie nauki Buddy są czymś praktycznym. Przywykliśmy myśleć pojęciami logicznymi, systemami myślowymi -wprawdzie formalnie, logicznie poprawnymi, jednak niezwiązanymi bezpośrednio z naszym życiem. Sensem wszystkich nauk Buddy - czy to przekazywanych bardzo intelektualnie, czy też płynących bezpośrednio z przeżycia i doświadczenia, jest niesienie pomocy w sytuacjach codziennego życia, doprowadzenie nas do tego, byśmy mogli rzeczywiście żyć lepiej. I gdy spojrzymy z zewnątrz na to, co te różne nauki zawierają, możemy popaść w lekkie pomieszanie, tak jakbyśmy znaleźli w aptece 10 000 różnych leków, przeciwko różnym chorobom. Lecz jeśli zamiast patrzeć z zewnątrz wnikniemy w nie rzeczywiście, poznamy jak należy je stosować i do jakiego rozwoju one prowadzą, gdy będziemy obserwowali co będzie się przez to działo z nami samymi.Wówczas pytania znikną i zobaczymy, że te wszystkie nauki - tak bardzo różniące się między sobą (gdy patrzeć na nie z zewnątrz) są jedynie różnymi krokami na tej samej drodze. Zobaczymy, że każda nauka w pewien określony sposób sprawia, że stajemy się dojrzalsi i że prowadzi nas do poziomu, w którym stają się możliwe nowe rzeczy, a to z kolei otwiera nowe horyzonty. Z biegiem czasu nauka będzie stawała się dla nas coraz bardziej prawdziwa, coraz bardziej żywa, aż w końcu wszystko stanie się częścią składową drogi. Istnieją dwie grupy nauk: nauki absolutne, o celu - o stanie, który jeśli zostanie raz osiągnięty, pozostanie niezmienny; nauki relatywne, o drodze - uczą nas one jak ten stan osiągnąć. Aby zrozumieć nauki o celu, musimy najpierw zobaczyć co nie może być dla nas celem, ani oparciem. Widzimy, że coś złożonego nie może być naszym celem, gdyż rzeczy złożone zawsze ulegają rozpadowi. Wszystko co się rodzi - umiera, a rzeczy, które się pojawiają - znikają; nie mogą więc one być dla nas celem.
Gdy to rozpoznamy, musimy poszukać czegoś, czemu moglibyśmy zaufać, co nie może zniknąć, co jest stale obecne. Zobaczymy wtedy, że istnieje tylko jedno: stan świadomości będący poza wszelkimi rzeczami przychodzącymi i odchodzącymi, poza przeżyciami, które się ciągle zmieniają. Istnieje przejrzystość posiadająca zdolność widzenia i otwartość, przestrzeń, energia, z której wszystko pochodzi. Te dwie rzeczy zwiemy "Umysłem Buddy" i ten kto osiągnie ten Umysł Buddy, kto osiągnie całkowite Oświecenie, powie, iż każdy z nas nosi ten stan w sobie. Tak jak w maśle zawarte jest mleko a oliwa w ziarnie sezamu, w taki sam sposób w naszym umyśle znajduje się potencjalność, ta możliwość - i wszyscy mamy w sobie tę prawdziwą naturę czy esencję. Ci, którzy nieustannie przeżywają ten stan umysłu, opowiadają nam o nim. Pierwsze co mówią o naturze naszego umysłu to, to, że jest on rzeczywiście pusty. Gdy usłyszymy słowo "pusty" czujemy się tak, jakbyśmy spadali w czarną dziurę, jakby wszystko się kończyło, i naprawdę nieprzyjemnie jest słuchać o tym z naszym zachodnim zrozumieniem tego słowa. Kiedy jednak Budda mówi "pusty" rozumie przez to coś innego. Mianowicie: jeśli coś jest już pełne, to wyczerpane są możliwości i nie może już nic nowego w tym powstać. Lecz jeśli coś jest "puste" wówczas jest miejsce na możliwości.
To pierwsza rzecz, którą mówi Budda - że nasz umysł jest pusty, że jest w nim miejsce i przestrzeń; lecz mówi jeszcze coś więcej - mówi, że ten pusty umysł zawiera w sobie jasność oraz jest zdolny myśleć, wyobrażać sobie rzeczy, zakochać się, może coś skonstruować itd. Mówi, że właśnie w tej olbrzymiej pustce, która nie ma koloru, formy, ciężaru, smaku ani wielkości, istnieje funkcja przejrzystości i ten umysł może wszystko widzieć, wszystko przeżyć oraz wyobrazić sobie. Budda mówi jeszcze więcej: ten pusty, przejrzysty umysł jest także nieograniczony, zawiera on w sobie o wiele więcej niż wszystkie możliwe do pomyślenia i wyobrażenia wszechświaty. Możemy pójść także w przeciwnym kierunku, aż do najmniejszych możliwych do zrozumienia cząsteczek. Umysł jest nieograniczony w obu kierunkach. Gdy pojmiemy te trzy rzeczy dotyczące umysłu: że jest on pusty, przejrzysty i nieograniczony oraz naprawdę całkowicie to zrozumiemy - wtedy jest to Oświecenie.
Oświecenie nie oznacza tylko czegoś mądrego o czym możemy czytać w starych, zakurzonych księgach, ale jest ono raczej przeżywane jako coś bardzo mocnego. Gdy tylko rozpoznamy pustkę, przejrzystość i nieograniczoność umysłu, wówczas nie będziemy już więcej identyfikować się z drobnymi sytuacjami dnia codziennego - chęcią posiadania czegoś lub nie posiadania, lubieniem lub nie lubieniem - przestaniemy myśleć: "powodzi mi się dobrze, powodzi mi się źle, czuję to lub tamto", odkryjemy, że właśnie ta otwarta, przejrzysta totalność oraz możliwość umysłu jest czymś rzeczywistym i zobaczymy samo przejrzyste lustro, a nie rzeczy, które pojawiają się i znikają w lustrze umysłu. Właśnie wtedy ukaże się prawdziwa natura naszego umysłu - ukaże się ona jako olbrzymia radość. Wszystkie ciasne sytuacje "albo-albo", małe przeszkody i trudności znikają i wewnętrzna energia, która nie jest już blokowana, skrępowana cierpieniem, przeżywa samą siebie jako bardzo silną radość. Wszystko to, co dzieje się we własnym ciele i poza nim, widziane jest jako bardzo piękne, znaczące i pełne radości. Ta radość przedstawiana na świętych obrazach jako pole energii wokół Oświeconych, stanowi drugi stopień nauk Buddy, to, co zwiemy "Stanem Radości". Po Stanie Prawdy, w którym rozpoznana zostaje natura umysłu, rozwija się Stan Radości. Jeżeli ktoś odczuwa w sobie wielką Prawdę i Radość i poprzez to posiada w sobie wielki nadmiar energii, nie pozostaje bezczynny i tylko dla siebie. Nie będzie już czynił podziału, żadnych różnic pomiędzy sobą a innymi.
Nie myśli: "Tu jestem ja, a tam jesteś ty i jesteśmy różni", lecz widzi te same przejrzystości, te same zdolności, tę samą nieograniczoną naturę umysłu we wszystkich innych. Zupełnie naturalnie, tak jak woda płynie sama z siebie, słońce świeci, chmury płyną, tak ten kto rozpoznał naturę umysłu, całkowicie sam z siebie działa dla dobra wszystkich istot. To autentyczne właściwe działanie, w którym nie ma podziałów, w którym nie ma jakiegoś sztywnego wyobrażenia sytuacji, lecz czynione jest po prostu to, co jest w danej sytuacji możliwe i właściwe, nazywamy trzecim stopniem - Aktywnym Współczuciem. Z prawdziwego poznania natury umysłu (pustki, przejrzystości i nieograniczoności) jako pierwsze wypromieniowanie powstaje Wielka Prawda (Dharmakaja), która wszystko zna i rozumie. Jako drugie - Bezgraniczna Radość (Sambhogakaja) i jako trzecie wypromieniowanie - Aktywność, pracująca dla dobra wszystkich istot (Nirmanakaja). Połączenie tych trzech stanowi to, co nazywamy Stanem Buddy i jest to treścią "nauk absolutnych".
Choć nie przeżywamy tego stanu teraz, Buddowie mówią nam, że istnieje on w nas, że jest naszą prawdziwą naturą i jest w nas rzeczywiście. Ale nie wystarczy usłyszeć tylko o tym -potrzebne jest jeszcze narzędzie do urzeczywistnienia w nas tego stanu. Sama tylko intelektualna wiedza nie może nam pomóc, gdy wpadniemy w trudności. Kiedy zachorujemy, staniemy się starzy, to całkiem możliwe, że cierpienie uniemożliwi nam trzymanie się tej intelektualnej postawy. Dlatego Buddowie dają nam drugi rodzaj nauk: Nauki o Drodze. Doprowadzają nas one do nauk absolutnych, prowadzą do tego, że nasze życie staje się całością. Nauki o Drodze są dla nas łatwe do zrozumienia. Nie potrzebujemy tu wierzyć w nic, co byłoby nam trudno ująć, czego nie moglibyśmy zrozumieć. Budda daje nam te nauki w taki sposób, że możemy postępować łatwo stopień po stopniu - tak, aby głowa nie wyprzedzała serca i abyśmy poprzez te nauki mogli się całościowo rozwijać. Im więcej rozumie się naukę Buddy, tym bardziej przeżywa się jej specyficzny charakter: tak jak woda morska posiada smak soli, tak Nauka Buddy ma smak wyzwolenia.
Im bardziej posuwamy się naprzód w praktykowaniu jego nauk, tym głębiej zakorzeniają się one w nas. Tak jak ocean wyrzuca z siebie na plażę wszystko co niepotrzebne, przeszkadzające (jak zwłoki, wraki statków, śmieci), tak nauka oczyszcza się sama przez się, im bardziej się ją praktykuje. Nauki o Drodze składają się z trzech stopni, aż do pełnego Oświecenia. Cierpienie, trudności i tym podobne rzeczy krępują nasz umysł, przeszkadzają nam być otwartymi. Możliwości tkwiące w nas nie mogą się rozwinąć, czujemy się przytłumieni i niepewni. Dlatego na pierwszym stopniu nauki uczą nas czynić to, co jest dla nas pożyteczne i unikać tego co nam szkodzi. Nie powinniśmy patrzeć na to oczyma naszej zachodniej kultury: Bóg-Stwórca, który rozkazuje nam czynić pewne rzeczy i karze nas za inne, lecz powinniśmy widzieć Buddę jako specjalistę objaśniającego nam działanie przyczyny i skutku, który wie jak można osiągnąć szczęście, którego wszyscy pragną i jak odsuwać od siebie trudności i cierpienia, których nikt nie chce. Objaśnia nam w jaki sposób to wszystko co przeżywamy obecnie jest rezultatem naszych wcześniejszych czynów; jak wszystko to, co czynimy jest ziarnem, które w przyszłości zakiełkuje i przyniesie owoce.
Gdy czytacie książkę O naturze umysłu zawierającą nauki naszego wspaniałego nauczyciela Kalu Rinpocze, znajdziecie w niej rzeczywiście nauki o tym czego lepiej nie czynić, że lepiej jest nie czynić rzeczy, szkodzących innym. Z moich osobistych doświadczeń wiem, że ludziom Zachodu lepiej jest pokazywać "marchew" niż "kij", tzn. pobudzać w nich pozytywną motywację. Budda mówi nam, że w naszym obecnym bycie posiadamy wielkie możliwości rozwijania się. Choćby tylko dlatego, że nasz umysł, nasze wewnętrzne energie związane są obecnie z ludzkim ciałem - posiadamy nadzwyczajną szansę pozytywnego działania. Jesteśmy zdolni ochraniać inne istoty, dawać im to czego potrzebują, ofiarowywać im miłość. Także nasza mowa, mówi Budda, zawiera w sobie wielkie możliwości przekazywania innym dobrych uczuć i bezpieczeństwa, prowadzenia ich w ten sposób, żeby mogli się nadal rozwijać. I w końcu naszym umysłem możemy się cieszyć, życzyć dobra innym i przede wszystkim dojść do właściwych poglądów - poglądów, które są dla nas pożyteczne, pełne znaczenia i głębi i zawierających w sobie wszystkie doświadczenia naszego życia, poglądów które powodują, że wszystko co przeżyte, pomyślane, uczynione staje się czymś użytecznym. Powinniśmy zastanowić się nad naszą wiedzą.
Wiemy rzeczywiście bardzo wiele. Nigdy przedtem ludzie nie wiedzieli tak dużo jak obecnie. Szczególnie wskutek szybkiego rozwoju infrastruktury, środków przekazu informacji w ostatnich 50 latach wiedza nasza znacznie wzrosła. Budda mówi, że światowa wiedza jest bardzo pożyteczna, ale mówi także, że nie wystarczy wiedzieć czegoś o fizyce atomowej lub znać wiele języków, bo gdy przyjdzie do nas cierpienie i trudności, wiedza zewnętrzna nie pomoże nam. Powinniśmy więc uzupełnić naszą zewnętrzną wiedzę poprzez znajomość tego, który przeżywa rzeczy, kto cieszy się lub nie, kto przeżywa w sobie przychodzenie i odchodzenie zjawisk, tego co nazywamy naszym umysłem.Powinniśmy posiadać wiedzę nie tylko na temat naszego obecnego życia, lecz także o śmierci i ponownych narodzinach. Budda mówi nam to całkiem wyraźnie i dość często - to jest to, co nazywa on "właściwym poglądem".
Gdy nasz umysł przestaje być zaciemniony i kiedy nie jest już przepełniony problemami i trudnościami, gdy przestaliśmy czynić to, co szkodzi nam i innym, dzieje się coś wspaniałego. Pojawia się w naszym umyśle całkiem nowy wymiar, jest to jak zerwanie zasłony, otwarcie drzwi, które były zamknięte. Są w nas nowe możliwości, całkiem nowe przeżycia, nowa siła. Budzą się: współczucie, nadmiar i miłość. Jest to uczucie jakiego doznaje matka wobec swego dziecka, mężczyzna wobec swojej kobiety, swych przyjaciół. Może się to uzewnętrznić w różny sposób; w ekstatycznym, pełnym radości doznaniu, które wyraża się impulsywnie lub po prostu w uczuciu, że koniecznym jest czynienie czegoś nie tylko dla siebie, lecz także dla innych. Gdy ta miłość i współczucie, ta otwartość pojawia się po raz pierwszy, powinniśmy zrozumieć, że nie jest to coś zewnętrznego, egzotycznego, coś co nie może przeminąć tak jak przyszło, lecz coś całkowicie autentycznego, a co należy do naszego umysłu.
Tak jak brudne lustro, gdy je oczyścimy ukazuje nagle wyraźnie rzeczy, tak jak można ujrzeć obraz w szklance herbaty, jeśli pozostawimy ją bez ruchu - tak samo nasz umysł, kiedy nie jest już więcej zakłócony negatywnymi wrażeniami, zawiera przejrzystość, zdolność identyfikacji i powstaje współczucie. To jest prawdziwa natura naszego umysłu. W momencie gdy uczucia te powstaną po raz pierwszy, Budda podaje nam sposoby, aby je coraz bardziej rozwijać i doskonalić. Wszystkie religie świata posiadają swoje środki i metody, lecz nauki Buddy są tak silne, że tworzą w nas podstawę z miłości i współczucia, z której nie możemy już spaść. Nie pozostawia nas w uczuciu, gdzie możliwe jest rozróżnianie pomiędzy "ja" a "ty", ale prowadzi do poziomu, na którym taki podział już nie istnieje. Budda powiedział: nie identyfikuj się ze swoim ciałem.Ciało jest czymś co przychodzi i odchodzi, zmienia swoją postać i pewnego dnia umiera. A przede wszystkim - nie identyfikuj się ze swymi myślami. Nic nie ma tak mało realności i stałości jak myśli. Przeciwnie, spostrzegaj w sobie pustkę, przejrzystość i nieograniczoność oraz to, że jest to wspólne dla ciebie i innych istot. Wszystkie istoty posiadają ostatecznie ten sam fundament, tę samą esencję. Te nauki w 16 stopniach prowadzących do Oświecenia (o pustce, przejrzystości i nieograniczoności umysłu) są naukami Mahajany "Wielkiej Drogi". Nauki dotyczące etyki, o których słyszeliśmy poprzednio, należą do Hinajany "Małej Drogi".
Nauki Wielkiej Drogi umożliwiają nam stanie się Bodhisattwami - umożliwiają nam wyjście poza małostkowe wyobrażenia "ja - ty", "albo to - albo tamto", pozwalają na osiągnięcie stanu identyfikacji ze wszystkimi istotami, w którym to stanie wszystko jest możliwe - olbrzymie "zarówno to jak i tamto". Jest bardzo trudno dojść do tego tylko poprzez życzenia i myśli. Pragnęliśmy po tysiąckroć prowadzić mądre, pełne życie, a mimo to popełniamy wciąż te same błędy, natrafiamy na te same trudności. Ponieważ więc tak trudno jest tym sposobem osiągnąć Oświecenie (bo może trwać bardzo długo zanim życzenia przenikną wgłąb naszego umysłu) i wynik jest niepewny, Budda daje nam bardzo bezpośrednie i silne środki "Diamentowej Drogi" - trzeci stopień nauk "Wadżrajana". Są to nauki, pozwalające nam wniknąć bezpośrednio w stany umysłu, w różnorodne przeżycia, przeszkadzające, pomieszane uczucia, przemienić je i uczynić z nich coś zupełnie innego. Wszyscy, którzy znają naturę umysłu mówią nam, że cały potencjał energii, który mamy w sobie, już teraz zawiera naturę Buddy.
Nasz gniew, jeśli zostanie prawidłowo zrozumiany, jest niczym innym jak mądrością, będącą jasną jak lustro. Nasza duma nie jest niczym innym jak prawdą, która rozpoznaje wszystko jako równe, ponieważ wszystkie zjawiska pochodzą z otwartości umysłu. A gdy widzi się prawidłowo, rozpoznaje się wówczas, ze wszystkie pożądania, nasze pragnienie posiadania nie jest niczym innym jak olbrzymią mądrością zdolną rozróżniać rzeczy. Że zazdrość nie jest niczym innym jak doświadczeniem, i że wreszcie wszystkie te zasłony niewiedzy przysłaniające i zaciemniające nasz umysł zostają odwrócone i przemienione w mądrość.
Istnieją różne stopnie nauk. Pierwszy: na którym zostają oczyszczone ciało, mowa i umysł, gdzie pracuje się ciągle z umysłem poprzez głębokie mantry, wizualizacje, pokłony, ofiary, ciągłą identyfikację umysłu lamy z naszym umysłem - aż odpadną przeszkadzające rzeczy, niewłaściwie ukierunkowane energie, blokady itd. I rzeczywiście ukaże się Prawda, Radość i Miłość. Następnie stosuje się głębokie środki, takie jak: koncentracja na kanałach i energiach, technika oddychania, praktyka zjednoczenia, które prowadzą nas szybko do Oświecenia. Jeśli chcemy zdobyć trochę wglądu w sposób w jaki pracują te środki, jakie stosujemy, możemy wyobrazić sobie coś takiego: pojawia się jakieś przeszkadzające uczucie np. gniew. Na pierwszym stopniu nauk będziemy myśleć: to uczucie jest czymś niebezpiecznym, przez co mogą powstać problemy. I unikamy go, omijamy. Z jednej strony jest to dobre, ponieważ nie czynimy niczego, co przynosiłoby szkodę i nie budujemy niczego złego; lecz z drugiej strony, nie uczymy się niczego i gdy znajdziemy się ponownie w takiej samej sytuacji, nie będziemy mogli uczynić niczego lepszego od tego, co zrobiliśmy poprzednio. Drugi stopień nauk jest wyższy, bardziej znaczący. Tu uczymy się widzieć, że wszystko co istnieje nie jest niczym innym jak snem, że problem nasz rzeczywiście nie jest niczym innym jak zbiorem warunków, które spotkały się w określonym czasie, określonym miejscu i że w tym problemie nie ma niczego co posiadałoby esencję i realną zawartość. Na tym stopniu Budda uwalnia nasze umysły od przywiązania do rzeczy, od złudnych obrazów, mamiących nas trwałością i realnością naszych problemów i pokazuje nam, że składają się one jedynie z warunków, które przychodzą i odchodzą. Ma to o wiele głębszy sens niż nauka stopnia pierwszego, bo uczymy się lepiej obchodzić z cierpieniem, ale tracimy przy tym energie, które nie są w pełni wykorzystane.
Dlatego trzeci stopień nauk Buddy jest najwyższy. Tutaj uczymy się przemieniać energie, zasilające nasze trudności i problemy i stwarzać z nich coś promieniującego. Właśnie z różnych stanów cierpienia czynić coś doskonałego, radość, prawdę i otwartość - stany oświeconego umysłu. Nauki te stosujemy w Buddyzmie Tybetańskim i Buddyzmie Zen - są to najwyższe nauki jakie daje nam Budda. Praktycznie możemy sobie to wyobrazić na przykładzie trującej rośliny. Na pierwszym stopniu ominęlibyśmy tę roślinę. Drugi stopień pouczyłby nas, że w tej roślinie nie znajdziemy żadnej esencji. Zobaczyć: wczoraj jej tu nie było i nie będzie jutro - przechodzimy przez nią. Na trzecim stopniu nauk dostrzeglibyśmy w niej coś pozytywnego, energię tej trującej rośliny. Zainteresowalibyśmy się nią, zabrali ze sobą i przerobili na lekarstwo i uczynili pożyteczną. Abyśmy mogli zajść tak daleko, aby praktykować najwyższy stopień nauk, z którego możemy swobodnie ustalić jak się czujemy, gdzie nic już nie może zaćmić doskonałego stanu naszego umysłu, zwraca nam Budda najpierw uwagę na różne sprawy: powinniśmy pamiętać, że posiadamy w tym życiu drogocenną i rzadką możliwość pracowania z naszym umysłem, wnikania w jego procesy i dojścia tak daleko, że możemy pomagać sobie i innym. Że nie jesteśmy jak kawałek drewna, który wrzucony w rzekę miotany jest bezwolnie, lecz możemy zrobić coś z naszym życiem. Budda mówi, że musi zajść 18 warunków, aby powstała sytuacja, w które taki rozwój będzie możliwy.- po drugie radzi nam zastanowić się nad tym, że nasze ludzkie życie i możliwości w nim zawarte są czymś bardzo przemijającym. Z jednej strony bardzo niewiele istot żyje świadomie, a poza tym nie można na niczym polegać - wszystkie istoty muszą umrzeć. Ważne jest więc, aby ten czas wykorzystać. - po trzecie, mówi jak należy wykorzystać ten czas, że powinniśmy czynić, myśleć i mówić to, co prowadzi do szczęścia, wewnętrznego bogactwa, a unikać tego, co pociąga za sobą cierpienie.
Odnośnie tego podaje nam dwojakie nauki: z jednej strony umysł jest pusty, z drugiej strony jednak, dopóki nie jesteśmy oświeceni, nie możemy tego ujrzeć. Umysł przywiązany jest do swoich wrażeń. Gdy czuje w sobie dobre wrażenia, jest radosny, a kiedy czuje uczucia nieprzyjemne, jest przygnębiony i zamyka się. I Budda mówi tutaj, ze te wrażenia w naszym umyśle są rezultatem wcześniejszych działań, przeto opłaca się czynić to, co znosi podział między nami a innymi, czynić to, co jest dla nich pożyteczne. - Dalej mówi także, że praca z umysłem jest konieczna. Mówi o tym, iż napęd wszystkich działań tkwi w jednym pragnieniu znalezienia szczęścia i uniknięcia cierpienia. Ale stany szczęścia, które znajdujemy nie są trwałe, wszystkie zjawiska przychodzą, zmieniają się i znikają znowu; niczego nie jesteśmy w stanie zatrzymać, wszystko nieustanni zmienia się. Budda mówi dalej, że jeżeli czynimy tak wiele, aby osiągnąć szczęście, które może przeminąć, to powinniśmy koncentrować się także na tym, aby szukać szczęścia, będącego trwałym, które już nigdy nas nie opuści. I jeśli zobaczymy jak trudno jest mieć kontrolę nad swym umysłem - kierować choćby jedną myślą, która się nam nie podoba - zechcemy otworzyć się dla tych, co będą w stanie nauczyć nas tego. Buddystą jest ten, kto ma zaufanie do Buddy i do jego nauk, do jego nauczycieli, ten kto czyni tak jak oni mówią, ponieważ wierzy, że prowadzą go oni do celu. Ci, którzy osiągnęli Oświecenie w tym życiu, pomyśleli najpierw o tym, że koniecznym jest używać życia tak, aby osiągnąć wyzwolenie. Czynić to, co otwiera umysł, ponieważ szczęście jakiego doznaje się po odpadnięciu przeszkadzających uczuć jest silniejsze niż największe stany szczęścia obecnie. Przestali oni czynić to, co przynosi szkodę, rozpoznali pustkę, jasność, złudność rzeczy i wreszcie, pracowali przy pomocy najsilniejszych środków: mantr, medytacji, przekazów mocy, głębokiego oddechu i z jednej strony oczyścili energię ciała, z drugiej zaś osiągnęli jasność umysłu.
Dotarli w końcu do rozpoznania własnego umysłu - tego, który był w nich zawsze. Od tej chwili, gdy otworzymy się dla nauk Buddy, wszystko co robimy staje się krokiem na drodze. Od tej chwili stajemy się kanałami dla energii wszystkich Buddów. Wszystko nieprzyjemne co nas spotyka, problemy, trudności ostatecznie dadzą nam siłę, abyśmy mogli później pomagać innym (kiedy będą mieć podobne trudności do tych jakie my mamy teraz). Wszystko dobre będzie się powiększało i będzie pełne radości. Kiedy jest się na drodze, wszelką złą karmę, która inaczej przyszła by do nas później (w czasie śmierci, w stanie przejściowym, w późniejszych żywotach) przeżywa się już teraz bardzo szybko w osłabionej formie. Dostarcza to wielu szybkich doświadczeń, ale oczywiście nie jest łatwe. Koniecznym jest abyśmy pomagali sobie wzajemnie na drodze. Przyjmujemy schronienie w Buddzie, w Dharmie i społeczności praktykujących. I jeśli przy wszystkim co czynimy na drodze myślimy: robię to dla dobra wszystkich istot, zyskujemy bardzo wiele i nasza energia bardzo się zwiększa.
Wykład pochodzi z Dhagpo Gyurme Ling, Monachium, październik 1978 r. Przy wykorzystaniu anonimowego tłumaczenia ponownie opracował Adrian Kołodziejczyk "Adibudda"