wybrane fragmenty prac Lamy Angariki Govindy
Lama Angarika Govinda (1898 – 1986) był Niemcem, który spędził 20 lat swojego życia jako członek buddyjskiej szkoły kagyupa. Początkowo podróżował n aSri Lankę i do Birmy aby ostatecznie pozostac na studiach w klasztorach i pustelniach Tybetu. W tym czasie otrzymał nauki i inspirację z tradycji therawady, mahajany i wadżrajany. Jest autorem książek; The Foundation of Tibetan Mysticism”, Reed Wheel 1969, “Creative Meditation and Multidimensional Conciousness” Mandala Books, 1977; “The Way of White Clouds, A buddhist pilgrim in Tibet”; 1966. Lama Angarika Govinda stał się mediatorem pomiędzy Wschodem i Zachodem. W ostatniej dekadzie swojego życia sporo podróżował do Ameryki, Kanady i Europy z wykładami.
Zasady Przestrzeni i Ruchu (Akasa/Prana)
Zgodnie ze starożytną tradycją indyjską wszechświat przejawia się w dwóch podstawowych właściwościach: jako Ruch i jako to gdzie coś się wydarza a jest nazywane Przestrzenią. Ta przestrzeń nazywa się Akaszą (tyb. namkha) i jest tym poprzez co rzeczy jawią się nam jako widzialne przejawienia tj. poprzez które uzyskują rozciągłość lub cielesność. Źródłosłów akasza pochodzi od “kas” – promieniować, świecić i ma znaczenie eteru, który jest postrzegany jako medium dla wszelkiego ruchu. Zasada ruchu Prana (tyb. lung), oddechu życia, wszechmocny, wszechprzenikający rytm uniwersum, w którym tworzenie światów i ich destrukcja następują jedne po drugich podobnie jak wdech i wydech w ludzkim ciele. Tutaj bieg słońca i ruch planet gra podobna rolę jak cyrkulacja krwi i psychicznych energii w ludzki organizmie. Wszystkie siły wszechświata, jak i te pochodzące z ludzkiego umysłu, od wyżyn świadomości po głębię nieświadomości są modyfikacjami prany (Lama Govinda 1969)
Podstawowym elementem kosmosu jest Przestrzeń. Jest ona wszechobejmującą zasadą wyższej jedności. Nic nie istnieje bez Przestrzeni. Przestrzeń jest pierwotnym stanem całego istnienia zarówno materialnej jak i niematerialnej formy, ponieważ nie możemy wyobrazić sobie żadnego przedmiotu bez istnienia przestrzeni. Jest nie tylko conditio sine qua non wszelkiej egzystencji ale i fundamentalną właściwością naszej świadomości.
Nasza świadomość determinuje rodzaj przestrzeni w której żyjemy. Nieskończoność przestrzeni i naszej świadomości są identyczne. W momencie w którym istota staje się świadoma swojej świadomości, staje się świadoma przestrzeni, rozpoznaje nieskończoność świadomości. (The Foundation of Tibetan Misticism1969)
Logika i symbol w wielowymiarowej koncepcji wszechświata
Z wywiadu przeprowadzonego z prof. Heisenbergiem w Monachium odniosłem wrażenie, iż współczesna fizyka atomowa zdystansowała dzisiejszy styl myślenia na tyle, że rozbieżność pomiędzy świadomością przeciętnego człowieka korzystającego z osiągnięć naukowych a wiedzą naukowca, który mu to umożliwia jest tak wielka, że stanie się ona potężnym zagrożenie dla zachodniej cywilizacji, a tym samym w końcu i dla ludzkości, która coraz bardziej utożsamia się z ową cywilizacją.
Rozbieżność pomiędzy doskonałością i potęgą środków powołanych do istnienia w wyższym wymiarze wiedzy a poziomem świadomości tych, którzy z nich korzystają musi w końcu doprowadzić do powstania schizofrenicznej cywilizacji, gdzie człowiek nie mogąc zrozumieć potęgi, którą dysponuje nie będzie już dłużej panował nad owymi środkami i te zapanują nad nim. (Govinda, 1977, str. 230-1)
Bo jedynie ten, kto zdobył i pozyskał świat na sposób duchowy, kogo świadomość osiągnęła ów poziom poznania, potrafi mądrze korzystać z czerpanych z niego mocy, bez nadużywania ich potęgi. Wyłącznie ktoś taki ma prawo z nich korzystać. (str.231)
Nowy język przypomina zatem bardziej język poetów niż zwykłych naukowców; dlatego w naukach mających do czynienia z atomem pojawił się idiom, w którym – jak to zademonstrował kolejno Heisenberg na przykładzie wzajemnie wykluczających się teorii fal i cząsteczek - do opisu właściwych faktów używa się przeciwstawnych wyobrażeń.
Ponieważ niemożliwym jest jednoczesne dokładne ustalenie położenia elementarnej cząsteczki oraz jej prędkości będącej właściwością wymiaru czasu, trzeba, jak twierdzi Heisenberg, “zastosować w fizyce atomowej dwa wzajemnie wykluczające się sposoby opisu, które jednakowoż uzupełniają się, tak, że tylko poprzez operowanie różniącymi się porównaniami czy wyobrażeniami dochodzi się w efekcie do odpowiedniego opisu przypadku.” (str. 232)
Jak w listach do Flakkusa ujął to Plotyn (aleksandryjski filozof trzeciego wieku naszej ery): “Prawda to zatem nie zgodność postrzegania zewnętrznego obiektu z samym obiektem. To zgodność umysłu z nim samym. Podstawę pewności stanowi zatem świadomość. Umysł sam sobie jest świadkiem. Rozum postrzega w sobie to, co go przewyższa i skąd pochodzi; a znowuż, to co poniżej ciągle nim pozostaje.
Poznanie posiada trzy stopnie – osąd, wiedzę, iluminację. Środkiem albo narzędziem dla pierwszego z nich jest odczucie, dla drugiego dialektyka, dla trzeciego intuicja. Ostatniemu podporządkowuję rozum. To poznanie absolutne oparte na tożsamości poznającego umysłu z poznawanym obiektem.”
Poznanie intuicyjne pozostaje wolne od stronniczości czy dualizmu; przezwycięża ono skrajności polegające na akcentowania podmiotu lub przedmiotu. To wizja światowej syntezy, doświadczenie kosmicznej świadomości, gdzie Nieskończone urzeczywistnia się nie tylko konceptualnie ale również realnie. (str. 233)
Im bardziej kierujemy się do wnętrza, tzn. im bliżej jesteśmy wewnętrznego centrum, tym bardziej uniwersalne staje się doświadczenie, zaś osiągnąwszy owo centrum urzeczywistniamy pełnię naszego świadomego bytu, całość uniwersalnej świadomości. (str. 235)
Istotnym jest by to podkreślić, bo nie ma nic groźniejszego niż lekkomyślne wyrzucenie za burtę normalnego logicznego myślenia właściwego dla naszego świata, na rzecz pozornie głębokich paradoksów, co stało się modne wśród pewnych współczesnych intelektualnych ruchów (nie wspominając o nowoczesnej sztuce). Dopóki prawa rządzące naszym trójwymiarowym światem nie zostaną w pełni poznane, zajmowanie się wyższym wymiarem (podłoże którego reprezentują owe prawa), nie ma sensu. (str. 236)
Lama Anagarika Govinda, Creative Meditation and Multidimensional Consciousness, 1977.
Czas i przestrzeń a kwestia wolnej woli
Dopóki żyjemy w przeszłości podlegamy prawu przyczyny i skutku, które nie pozostawia miejsca na robienie użytku z wolnej woli, czyniąc z nas niewolników konieczności. To samo tyczy się tego, co zwiemy “bytowaniem w przyszłości”, będącym generalnie jedynie stanem odwróconej pamięci – kombinacją przeszłych doświadczeń przeniesionych w przyszłość. Kiedy jednak doświadcza się przeszłości lub przyszłości w stanie jasnowidzenia, te stają się teraźniejszością, jedyną postacią rzeczywistości pod jaką możemy jej doświadczać (jej inne postaci to, że tak powiem, “perspektywicznie zniekształcone odbicia”).
Jedynie przebywając w teraźniejszości, tzn. w momentach pełnej świadomości i “przebudzenia” jesteśmy wolni.
Dlatego czerpiemy z obu: zarówno ze sfery prawa i konieczności jak i ze sfery wolności. Nauka - zajmująca się wyłącznie tym, co się stało, utrwaloną formą, nie zaś naturą rzeczywistości czy samym procesem stawania się, a zatem raczej światem reaktywnym niż takim, jaki on jest – może pojąć jedynie wszechświat rządzący się w sposób wyłączny i ostateczny prawem albo koniecznością.
Nauka nie może zatem rozsądzać kwestii determinizmu lub nie-determinizmu albo wolnej woli w odniesieniu do istot żywych tzn. “samo-regulujących i samo-zachowawczych” organizmów obdarzonych świadomością – nie może tego również filozofia, o ile opiera się na naukowych faktach i metodach, takich jak dedukcja logiczna, itp., przynależnych do tego samego reaktywnego świata, tego samego wtórnego wymiaru czasu. Rezultat rozumowania abstrakcyjnego będzie zawsze skrajny i jednostronny wskutek zawężenia problemu pewnej ilości trwałych koncepcji i ideologicznie wodoszczelnych przedziałów, które zamienia się miejscami na sztucznej płaszczyźnie (mającej w rzeczywistości taką samą rację bytu jak owe konceptualne jednostki), grupując je starannie po tej czy po przeciwnej stronie równania tak, że rezultat będzie zawsze pozytywny albo negatywny, a w każdym zaś razie osiągnie się określony wynik.
Ciche założenie, że świat powstały w naszych myślach to ten sam świat, którego doświadczamy na żywo (nie wspominając o świecie “jako takim”), to główne źródło błędu. (Govinda, 1977, str. 252)
Intelektualista generalnie wierzy, że odtwarza w myślach rzeczywistość, błędnie przyjmując skrót perspektywiczny własnej dwuwymiarowej logiki za uniwersalne prawo. Korzystanie z logiki w procesie rozumowania jest konieczne i uzasadnione, tak jak użycie perspektywy w malarstwie, jednakże wyłącznie jako środka wyrazu nie zaś jako probierza rzeczywistości. (str. 253)
1. Faktem jest, że czujemy się wolni i odpowiedzialni za nasze poczynania, i że owo najgłębsze doświadczenie wolnej woli stanowi conditio sine qua non naszej egzystencji jako jednostek obdarzonych świadomością. Bez wolnej woli sprowadzeni zostalibyśmy do roli automatów, zaś zbędny dar świadomości stałby się zdecydowanie przeszkodą.
2. Faktem jest, że żyjemy w świecie rządzonym prawami, które mimo iż ograniczają naszą wolność, umożliwiają regulowanie i kierowanie oraz planowanie własnych czynów, zezwalając tym samym na dostrojenie zachowania do otoczenia.
Nie da się zmienić prawa przyczynowości, ale jeśli wiemy, iż określone przyczyny wywołują określone skutki, pojawia się możliwość wyboru pomiędzy kilkoma, otwartymi ciągami wydarzeń. (str. 253-4)
Dwie, pozornie sprzeczne sfery wolności i konieczności (etos i logos, wolna wola i prawo), spotykają się w osobie ludzkiej. To, co z zewnątrz wydaje się koniecznością, może stanowić najbardziej autentyczny wyraz wolności, wolnej woli, jeśli tylko pozostaje w zgodzie z wewnętrznym prawem albo naturą człowieka. (str. 255)
Karma w buddyzmie to termin ściśle psychologiczny, nie zaś metafizyczny. Nie oznacza on nieodwołalnego losu czy przeznaczenia lecz “działanie.” Definicja działania, wedle słów Buddy w Anguttara-Nikaya VI, 63 to “Cetanaham bhikkhave kammam vadami,” (“Wola, O mnisi, tę zwę działaniem”). Innymi słowy, tylko wówczas gdy istnieje intencja, tzn. świadomie powodowany wysiłek, można mówić o działaniu “karmicznym” i tylko takie działanie pociąga za sobą skutki oddziałujące na charakter, wpływając na nasze skłonności a tym samym na działania i reakcje. Charakter to nic innego jak skłonność naszej woli ukształtowana przez powtarzające się działania. Każdy świadomie popełniony czyn pozostawia po sobie podświadomy ślad (samskara). Podobnie, jak w przypadku wydeptanej ścieżki; gdziekolwiek istnieje taka ścieżka, którą przeszło się choćby jeden raz, tam w podobnych okolicznościach, jak się okazuje, kierujemy się ku niej spontanicznie. To prawo działania i reakcji, które zwie się karmą; prawo ruchu w kierunku najmniejszego oporu, tzn. wydeptanej, a tym samym dogodniejszej ścieżki. To coś, co powszechnie znane jest jako “siła nawyku.” (str.256)
Tajemnica Czasu
Czas i przestrzeń stanowią dwie największe tajemnice ludzkiego umysłu. Tajemnica czasu jest nawet głębsza od tajemnicy przestrzeni – jest ona na tyle głęboka, w rzeczy samej, że uświadomienie sobie jej implikacji zajęło ludzkości tysiące lat. Najwyraźniej ludzki umysł wpierw staje się świadom przestrzeni, a dużo później realności czasu. Nawet dziecko jest mniej lub bardziej świadome realności przestrzeni, podczas gdy poczucie czasu pozostaje praktycznie nieobecne i rozwija się na dużo późniejszym etapie. To samo dotyczy rozwoju ludzkiej cywilizacji. Odkrycie przestrzeni jako elementu o znaczeniu duchowym wyprzedza podobne odkrycie w odniesieniu do czasu. Można to wyjaśnić faktem, iż poczucie przestrzeni jest przede wszystkim związanie z ruchem ciała podczas gdy poczucie czasu wiąże się z ruchem umysłu.
Czas to Ruch w ujęciu Umysłu
Chociaż poczucie przestrzeni wyrasta z ciała, to jednak nie pozostaje ono na owym etapie, ale ulega stopniowej przemianie w funkcję duchową, powołując koncepcję przestrzeni niezależnej od ciała, niezależnej od obiektów materialnych, niezależnej nawet od jakiegokolwiek rodzaju ograniczeń: z punktem kulminacyjnym w doświadczeniu czystej przestrzeni albo bezmiaru przestrzeni. W tym miejscu nie mówimy już dłużej o “koncepcji”, bo bezmiaru nie można pojąć, mentalnie “odwzorować” ani uprzedmiotowić, można go jedynie doświadczyć. Tylko wówczas, gdy człowiek przedarł się do owego doświadczenia przyswajając je i asymilując mentalnie i duchowo, można mówić o odkryciu czasu jako nowego wymiaru świadomości.
Wczesny buddyzm uznaje doświadczenie przestrzeni za istotny czynnik medytacji, na przykład w Czterech Boskich Stanach świadomości (brahmavihara), gdzie świadomie powołane odczucia altruistycznej miłości, współczucia, współ-odczuwanej radości oraz duchowej równości zostają wyprojektowane jedno pod drugim w sześciu kierunkach przestrzeni, a dokładnie w cztery strony świata, zenit i nadir. Kierunki owe powinno się wyraźnie wyobrazić, tak by doświadczenie przestrzeni i zagłębienie się w niej umysłu było świadome. Podobnie przestrzeń staje się głównym przedmiotem kontemplacji w wyższych czy bardziej zaawansowanych stadiach wchłonięcia medytacyjnego (jhana), aż do chwili kiedy świadomość całkowicie utożsami się z bezmiarem świadomości, gdzie medytujący staje się jednym z przedmiotem medytacji.
Przestrzeń odegrała jeszcze bardziej istotną rolę w buddyzmie mahajany, w odniesieniu do rozwoju sztuki religijnej wraz z jej symbolizmem, gdzie ujęcie wszechświata z niezliczoną ilością światów i systemów słonecznych z niezliczonymi formami życia i wymiarami świadomości zaowocowało powstaniem nowych systemów filozoficznych, spekulacji o charakterze metafizycznym i niezmiernie subtelnej psychologii. Tym niemniej koncepcję czasu traktowano zaledwie jako podrzędną, jeśli nie negatywną, właściwość egzystencji a mianowicie – zakładając iluzoryczność samej egzystencji jako przemijającego pokazu ulotnych zjawisk. Dopiero z nadejściem Szkoły Kalaczakry w X wieku naszej ery, religijni prorocy i myśliciele zdali sobie sprawę z głębokiej tajemnicy ukrytej w konwencjonalnym pojęciu czasu, a mianowicie z istnienia innego wymiaru świadomości, obecność którego odczuwamy niejasno i niedoskonale na płaszczyźnie doczesnego doświadczenia. Ci jednakże, którzy przekroczyli próg doczesnej świadomości w zaawansowanych stadiach medytacji, wkroczyli w ów wymiar gdzie to, co odczuwamy jako czas doświadczane jest nie tylko jako negatywna właściwość przemijającej egzystencji, ale jako zawsze obecny dynamiczny aspekt wszechświata, a także nieodłączna natura życia i ducha poza byciem i nie-byciem, poza powstaniem i niszczeniem. To witalne tchnienie rzeczywistości – rzeczywistości nie w ujęciu abstrakcyjnym, ale jako realności wszystkich poziomów doświadczenia – które przejawia się w olbrzymich ruchach kosmosu na równi z emocjami ludzkiego serca i uniesieniami ducha.
Przejawia się ono w kosmicznym tańcu ciał niebieskich oraz w tańcu protonów i elektronów, w “harmonii sfer” i w “wewnętrznym dźwięku” żywych istot, w oddechu własnego ciała oraz w ruchach umysłu i rytmie życia.
Rzeczywistość, innymi słowy, to nie istnienie “czegoś” w stanie stagnacji; to ani “coś” ani bezruch (jak ten przypisany wyimaginowanej przestrzeni), ale ruch wymykający się postrzeganiu zmysłowemu oraz matematycznym, filozoficznym i metafizycznym abstrakcjom. W istocie przestrzeń (za wyjątkiem “przestrzeni” w ujęciu myślowym), nie istnieje jako taka, tworzy ją ruch; i jeśli mówi się o zakrzywieniu przestrzeni, nie ma ono nic wspólnego z panującą czy istniejącą strukturą (podobnie jak słoje w drewnie czy warstwy skalne) lecz z ruchem, jego poprzednikiem i twórcą. Cechą owego ruchu jest zakrzywienie, tzn. koncentryczność z tendencją do tworzenia własnego środka – środka, który znowuż poruszać się może po większej krzywiźnie lub okręgu itd. Stąd, wszechświat staje się olbrzymią mandalą albo zawiłym systemem niezliczonych mandal (co zgodnie z tradycyjnym hinduskim znaczeniem tego słowa oznacza system symboli opierający się na kolistym układzie bądź ruchu i służy zilustrowaniu interakcji czy konfrontacji mocy duchowych i kosmicznych.) Jeśli zamiast z perspektywy przestrzeni, odniesiemy się do wszechświata z perspektywy słyszalnych drgań bądź sabda, “wewnętrznego dźwięku,” stanie się on gigantyczną symfonia. W obu przypadkach wszystkie ruchy są współzależne, wzajemnie powiązane, podczas gdy każdy z nich twarzy własny środek, własne centrum mocy, nie tracąc przy tym ani na chwilę kontaktu z wszystkimi pozostałymi środkami w taki sposób powstałymi.
“Zakrzywienie” w owej koncepcji oznacza spiralny ruch (i dlatego charakteryzuje się on zarówno stałością jak i zmianą, np. rytm), którego cechę, zgodnie z wewnętrznym prawem, stanowi tendencja do powracania do początku bądź punktu wyjścia. Tym niemniej, w rzeczywistości nigdy nie powraca on do tego samego punktu przestrzeni, bo ruch taki porusza się w obrębie większego systemu powiązań. Ruch takowy łączy zasadę zmiany i nieodwracalności ze stałością nie podlegającego zmianom prawa, które nazwać można jego rytmem. Rzec można, że ruch taki zawiera element wieczności jak również krótkotrwałości, zaś ten ostatni odczuwamy jako czas.
Zarówno czas jak i przestrzeń (Nie!), to efekty ruchu. Mówiąc o “zakrzywieniu przestrzeni” w ten sam sposób mówić powinniśmy o “zakrzywieniu czasu”, bo czas nie postępuje w linii prostej - początek której (przeszłość) przepadł na zawsze, a która wnika w nieskończoną próżnię nieubłaganej przyszłości – jest on czymś spiralnym, podlegającym prawom wiecznie powtarzających się podobnych sytuacji, łącząc tym samym zmianę z trwałością. Każdą z owych sytuacji wzbogaca nowa treść, zachowując przy tym jej istotę. Nie można zatem mówić o mechanicznym powtarzaniu się tych samych zdarzeń, ale jedynie o organicznym odradzaniu elementów. W związku z tym trwałości prawa będzie można się doszukać nawet w strumieniu zdarzeń. Uznanie owego prawa władającego elementami (albo elementarnymi formami przejawienia) wszelkich zdarzeń, to fundament najstarszego dzieła chińskiej mądrości, “Księgi Przemian”, I-Czing.
Być może dzieło zwać się raczej powinno “Księga Zasad Transformacji”, ponieważ dowodzi ono, że zmiana nie jest czym arbitralnym ani przypadkowym, ale zależy od praw zgodnie z którymi każda rzecz czy stan egzystencji przemienić się może jedynie w coś wrodzonego swojej naturze, nie natomiast w coś zupełnie odmiennego. Przedstawia ono także równie ważną zasadę cykliczności, wedle której zmiana jest następstwem cyklicznego ruchu (jak w przypadku ciał niebieskich, pory roku, godziny dnia, itp.), odzwierciedlającego wieczność w czasie i poniekąd przekształcającego czas w wyższy wymiar przestrzeni, gdzie rzeczy i zdarzenia istnieją równocześnie, jakkolwiek w sposób niedostrzegalny dla zmysłów. Znajdują się one w stanie potencjalności, jako niewidzialne zalążki albo elementy przyszłych zdarzeń i zjawisk, które nie weszły jeszcze do właściwej rzeczywistości. (str. 256-60)
Owa jednakowość – lub jak można równie dobrze rzec, owa wieczna obecność “Ciała Prawa” (dharmakaja), które jest wspólne wszystkim Buddom, wszystkim Oświeconym – to źródło i duchowa podstawa oświecenia i dlatego sytuuje się ją w centrum Mandali Kalaczakry, symbolicznej reprezentacji wszechświata. Kala oznacza “czas” (również “czarny”), a mianowicie niewidzialną, niewymierną, dynamiczną zasadę wrodzoną wszystkim rzeczom przedstawianą natomiast w ikonografii buddyjskiej jako czarna, wielogłowa, wieloramienna, przerażająca postać, której natura jest jednocześnie boska i demoniczna. Jest ona “przerażająca” dla kogoś ograniczonego własnym ego, które ta depcze swoimi stopami, podobnie jak wszystkich bogów stworzonych na podobieństwo ego, którzy padają na twarz u stóp owej przerażającej postaci. Czas to siła we władaniu której znajdują się wszystkie rzeczy i całe istnienie, siła której ulec muszą nawet najwyżsi bogowie.
Czakra oznacza “koło”, zogniskowaną albo koncentryczną manifestację dynamicznej zasady w przestrzeni. W dawnej tradycji Jogi, czakra oznaczała przestrzenny układ duchowej czy uniwersalnej mocy, jak przykładowo ma to miejsce w przypadku czakr czyli psychicznych ośrodków ludzkiego ciała, czy też Czakrawartina, władcy świata, który ucieleśnia obejmujące wszystko siły duchowe i moralne.
W jednej ze swoich wcześniejszych prac, która dotyczy Tantryzmu Buddyjskiego, H.V. Guenther porównuje Symbol Kalaczakry do współczesnej koncepcji kontinuum czas-przestrzeń, podkreślając tym samym, że Buddyzm nie stanowi jedynie konstrukcji filozoficznej czy matematycznej, lecz opiera się na bezpośredniej percepcji wewnętrznego doświadczenia, zaś zgodnie z tym czas i przestrzeń stanowią nierozłączne aspekty rzeczywistości.
“Tylko w naszych umysłach mamy skłonność do rozdzielania trzech wymiarów przestrzeni i jednego czasu. Posiadamy świadomość przestrzeni i świadomość czasu. Ale podział taki jest czysto subiektywny. W rzeczy samej, współczesna fizyka udowodniła, że wymiar czasu i przestrzeni są nierozłączne, podobnie jak nie można oddzielić długości od szerokości i grubości w dokładnym odzwierciedleniu domu, drzewa czy pana X. Przestrzeń nie stanowi obiektywnej rzeczywistości z wyjątkiem w odniesieniu do kolejności czy układu rzeczy, które w niej postrzegamy, tak samo jak czas nie istnieje niezależnie od kolejności zdarzeń, którymi go odmierzamy.” (Guenther, Yuganaddha, The Tantric View of Life, 1952)
Tak przestrzeń jak czas stanowią dwa aspekty najbardziej fundamentalnej właściwości życia: ruchu. W tym miejscu docieramy do podstawy bezpośredniego doświadczenia, podkreślanego przez Buddę w emfazie na dynamiczny charakter rzeczywistości, w przeciwieństwie do ogólnie panujących przekonań i filozoficznych abstrakcji statycznej Atmavady głoszącej istnienie wiecznej i niezmiennej istoty-ego. (Pierwotna koncepcja uznawała atmana za uniwersalną, rytmiczną siłę, żywe tchnienie życia – porównywalną do greckiej “pneumy” – przenikającą tak człowieka jak i wszechświat.) (str. 260-1)
“My sami tworzymy matematyczny czas. To mentalny konstrukt, abstrakcja niezbędna dla rozwoju nauki. Dla wygody porównujemy go do linii prostej, gdzie każdą kolejną chwilę odzwierciedla punkt. Od czasów Galileusza abstrakcja owa zastępuje konkretne dane wynikające z obserwacji spraw... Sprowadzając przedmioty do ich pierwotnych właściwości- to znaczy, do tego co jest mierzalne i podatne na ujęcie w sposób matematyczny - Galileusz pozbawił je ich drugorzędnych właściwości oraz czasu trwania. Owe arbitralne uproszczenie umożliwiło rozwój fizyki. Jednocześnie zaowocowało niesłusznie schematyczną koncepcją świata.” (Alexis Carrel, Man the Unknown). Faktycznie, doprowadziło do powstania nauki bazującej na świecie “post mortem”, statycznych efektach końcowych tego, co niegdyś żyło; świecie faktów i martwej materii.
“Koncepcja czasu stanowi odpowiednik działania wymaganego do oszacowania trwałości obiektów wszechświata. Trwałość składa się z nałożonych na siebie różnych aspektów tożsamości. To rodzaj wewnętrznego ruchu rzeczy ... Drzewo rośnie nie tracąc własnej tożsamości. Istota ludzka zachowuje osobowość w strumieniu organicznych i mentalnych procesów, które stanowią o jej życiu. Każde stworzenie nieożywione czy żywe, niesie w sobie wewnętrzny ruch, następstwo stanów, swój własny rytm. Ruch taki jest właściwością czasu... Mówiąc krótko, czas jest swoistą właściwością rzeczy... Tak naprawdę jest wymiarem nas samych.” (str. 157) (Govinda, str. 262)
Doświadczenia rzeczywistości (i to wszystko o czym można mówić, bo “rzeczywistość jako taka” to kolejna abstrakcja), nie można zdefiniować a jedynie opisać, tzn. nie można się do niego odnieść wprost poprzez dwu wymiarową logikę lecz tylko w sposób koncentryczny, poruszając się wokół niego, odnosząc się doń nie tylko z jednej strony ale z wszystkich stron, nie zatrzymując się w żadnym szczególnym punkcie. Tylko w ten sposób uniknąć można jednostronnego i perspektywicznie zniekształconego oraz wypaczonego poglądu, osiągając zrównoważone, bezstronne wyobrażenie i poznanie. Owo koncentryczne podejście (które przybliża się coraz bardziej do swego obiektu poruszając się wokół niego aby ostatecznie – w idealnej sytuacji – stać się z nim jednym), to dokładne przeciwieństwo zachodniego, analitycznego i rozwarstwiającego sposobu obserwacji: to integralna koncentracja wewnętrznej wizji (dhyana). (str. 263) Czym jest czas z punktu widzenia doświadczenia? Większość odpowie: trwaniem! Ale trwanie istnieje nawet wówczas, gdy nie doświadcza się czasu, tak jak ma to miejsce w przypadku głębokiego snu. Doświadczenie czasu to zatem coś więcej niż trwanie: to ruch. Ruch czego? Nas samych albo czegoś wewnątrz lub na zewnątrz nas. A oto paradoks:
Im mniej się poruszamy (wewnętrznie czy zewnętrznie), tym większa świadomość czasu. Im bardziej się poruszamy, tym mniejsza świadomość czasu. Osoba umysłowo i cieleśnie nieaktywna odczuwa czas jako brzemię, podczas gdy ktoś aktywny ledwo dostrzega upływ czasu. Ci, którzy poruszają się w idealnej harmonii z najbardziej wewnętrznym rytmem swego jestestwa, pulsującym rytmem wszechświata w nich samych, są wieczni w takim znaczeniu, że nie doświadczają już czasu. Egzystencja tych, którzy poruszają się i żyją w braku harmonii z owym wewnętrznym rytmem, pozbawiona jest wewnętrznego trwania, tzn. jest to jedynie chwilowa, nie ukierunkowana egzystencja bez duchowej ciągłości a tym samym bez znaczenia.
To, co zwiemy “wiecznym”, to nie nieokreślony czas trwania czasu (który pozostaje jedynie konstruktem myślowym nie odnoszącym się do jakiegokolwiek doświadczenia), lecz doświadczenie ponadczasowości.
Czasu nie da się zawrócić. Nawet powrót tą samą drogą nie jest już tym samym, ponieważ zmienia się kolejność znaków orientacyjnych i co więcej widzi się je z przeciwnego kierunku – lub tak jak w przypadku pamięci, z dodaną znajomością wcześniejszego doświadczenia. O doświadczeniu czasu decyduje ruch plus pamięć. Pamięć porównać można do obręczy słojów drzewa. Każda obręcz to materialny dodatek, materialny dodatek doświadczenia, które zmienia wartość dowolnego nowego doświadczenia, tak, że nawet powtórzenie nigdy nie przyniesie identycznych skutków.
Życie – tak jak czas – jest procesem nieodwracalnym, natomiast ci, którzy mówią o wiecznym powtarzaniu się identycznych zdarzeń oraz postaci (tak jak Ouspenski w pracy, A New Model of the Universe), mylą rytm okresowości z mechanicznym powtarzaniem. To najbardziej płytki pogląd, do którego dojść może każdy myśliciel, obrazuje on natomiast dylemat, do którego nieuchronnie prowadzi naukowy determinizm. Jest on typowy dla intelektu, który utracił związek z rzeczywistością, a który za życie bierze widma pustej abstrakcji. Taki rodzaj rozumowania wiedzie do czysto nieruchomego i mechanicznego oglądu świata zakończonego ślepą uliczką.
To zupełnie nieistotne czy wszechświat jako całość podlega zmianom, istotne jest natomiast to, że jednostce dana jest możliwość prawdziwego, kreatywnego postępu oraz, że przeszłość narastająca w owej jednostce jako poszerzający się horyzont doświadczenia oraz mądrości będzie się rozrastać dopóki ta, nie osiągnie wewnętrznego stanu świadomości wszechświata jako jednego żywego organizmu, nie tylko jako abstrakcyjnego zjednoczenia czy stanu pozbawionej cech jedności. Oto najwyższy wymiar świadomości.
Co rozumiemy przez wymiar? Możność rozpościerania się albo poruszania w pewnym kierunku. Poruszając się na zewnątrz czynić to możemy jedynie w trzech wymiarach tzn. nie możemy wykroczyć poza trójwymiarową przestrzeń. Ruch jednakże, który stwarza i zawiera owe trzy wymiary odczuwany jest jako czas dopóki ten nie ustanie, albo dopóki trwa tworzenie wymiarów, tzn. nie postrzega się ich jako zamkniętej całości. Poczucie czasu to poczucie niepełności. Z tej przyczyny w chwilach wyższej świadomości, intuicyjnego widzenia czy doskonałej realizacji czas nie istnieje. Dla Oświeconych czasu nie ma.
Nie oznacza to, że pamięć Osoby Oświeconej została wymazana albo, że jej przeszłość uległa zniweczeniu. Wprost przeciwnie, przeszłość przestaje być jakością czasu, stając się nowym rodzajem przestrzeni, który nazwać można Czwartym Wymiarem, gdzie rzeczy i zdarzenia doświadczane cząstkowo postrzega się jednocześnie, integralnie i w teraźniejszości. Dlatego Budda w procesie oświecenia przyglądał się swoim niezliczonym wcześniejszym żywotom z ciągle poszerzającej się perspektywy, do czasu aż wizja nie objęła całego wszechświata. Jedynie wówczas, gdy rozpozna się przeszłość jako “prawdziwy wymiar siebie”, a nie tylko jako abstrakcyjną właściwość czasu, będziemy w stanie postrzegać siebie we właściwej perspektywie w stosunku do wszechświata, który nie jest otaczającym nas w tajemniczy sposób obcym elementem, lecz ucieleśnieniem przeszłości, w łonie którego śnimy aż do przebudzenia się do wolności oświecenia. (str. 265-6)
To, że bogowie ikonografii Buddyjskiej, ich symbole oraz funkcje nie przynależą do sfery metafizyki lecz psychologii, zostało prawidłowo wytknięte przez C.G. Junga w Komentarzu do Sekretu Złotego Kwiatu. Odnośnie wielkich filozofów Wschodu wypowiada się on: “Podejrzewam, że są psychologami symbolu, nie można wyrządzić im większej krzywdy niż przyjmować dosłownie. Jeśli byłaby to metafizyka, próby zrozumienia nie miałyby sensu. Jeśli jednak jest to psychologia, możemy nie tylko zrozumieć, ale odnieść z tego wielki pożytek, bo wówczas to co “metafizyczne” wchodzi w zakres doświadczenia. Akceptacja faktu, że bóg to absolut poza wszelkimi ludzkim doświadczeniem pozostawia mnie obojętnym. Nie oddziałuję na niego, ani on na mnie. Lecz jeśli wiem, że bóg to potężny impuls mej własnej duszy, bezzwłocznie muszę się nim zająć, a wówczas staje się on ważny ... jak wszystko co przynależy do sfery rzeczywistości.” (Jung, Psyche i Symbol, 1958)
Lama Anagarika Govinda, Creative Mditation and Multidimensinal Consciousness, 1977
tłum. Katarzyna Sielimowicz-Niemczyk